10 latek nie słucha rodziców

Kiedy dziecko może samo chodzić po mieście? W artykule 43 Prawo o ruchu drogowym możemy wyczytać, że dziecko poniżej 7 lat może korzystać z drogi tylko pod opieką osoby, która osiągnęła wiek co najmniej 10 lat. To z kolei sugeruje, że 10 latek jest osobą, która zgodnie z brzmieniem ustawy, może nie tylko samodzielnie poruszać Dobrzejest nazwać uczucie, ponieważ dziecko często nie wie, jakie ma emocje. Nie wie, że jest złe, próbuje odreagować w najprostszy sposób, czyli wkurzając otoczenie, najczęściej najsłabsze jednostki w domu. Czyli nie ojca, ale na przykład mamę, babcię, młodsze rodzeństwo. Załóżmy, że 11-latek bije rodziców. Niepoświęcaj czasu dziecku wyłącznie, kiedy krzyczy. Maluch może używać wrzasków jako metody zwrócenia na siebie uwagi, kiedy w innych okolicznościach nie może uzyskać zainteresowania z twojej strony. Spokojnie tłumacz, że nie można krzyczeć na innych, gdyż w ten sposób sprawia się ból i upokarza ludzi. Ucz dziecka empatii Dziecibiją rodziców, bo są złe, smutne. W ten sposób próbują również manipulować rodzicem, by zmienił zdanie co do podjętej decyzji. Spróbuj nie brać zachowania dziecka osobiście. Wielu maluchów przechodzi przez etap bicia, gryzienia, kopania rodziców. Jest to typowe zachowanie dla pewnej grupy wiekowej, co nie znaczy, że Uwielbiabawić się wspólnie z osobą dorosłą. Niepokojące sygnały w rozwoju dziecka. Kontakt z drugim człowiekiem - zachowania nietypowe. Jeśli twoje dziecko nie przejawia wspomnianych zachowań lub części z nich, warto się temu przyjrzeć. Niepokojące może być to, że maluch unika kontaktu wzrokowego - nie patrzy w oczy lub nonton film miracle in cell no 7 sub indonesia. Jest wiele powodów, dla których dziecko nie słucha rodziców. Przedstawiamy najważniejsze. Udaje, że nie słyszy, gdy po raz dziesiąty prosisz, by sprzątnęło zabawki. Głuchnie na dźwięk słowa „obiad”, choć przed chwilą świetnie słyszało, co szeptałaś na ucho jego tacie. Chowa się, gdy każesz mu myć zęby. Nie rozumie słowa „nie!”, choć samo używa go dużo częściej, niż jesteś w stanie znieść… Dlaczego to robi? Ma wiele powodów. Oto te najważniejsze: Dziecko nie słucha, bo chce decydować o sobie Każdy pragnie mieć wpływ na własne życie, małe dziecko też. „Głuchnięcie” jest jedną z metod walki o niezależność („A właśnie, że nie założę zielonych sztruksów/namaluję słoneczko na ścianie”) – dzięki temu choć przez chwilę może się czuć panem swego losu. Najbardziej przekorne bywają dzieci, które rzadko decydują o swoich sprawach. Te, które ciągle coś muszą i którym wciąż czegoś nie wolno. Polecamy także: Co robić, by dzieci nas słuchały? Dziecko nie słucha, bo sądzi, że wszystko mu wolno Dzieci, którym w ogóle nie wyznacza się granic, próbują zaprowadzić własne porządki. Dziecko nie słucha, bo mówi „Sprawdzam!” Nie ma co się czarować: my, rodzice, bywamy niekonsekwentni: raz każemy dziecku sprzątać zabawki, zanim pójdzie spać, innym razem sprzątamy za nie (bo będzie szybciej) albo jesteśmy zbyt zmęczeni, żeby w ogóle zawracać sobie tym głowę. Ignorując nasze polecenia, malec sprawdza, czy zakaz lub nakaz jest nadal aktualny. Dziecko nie słucha, bo mówi „Halo, tu jestem!” Dziecko woli, gdy się na nie złościsz, niż gdy w ogóle nie zwracasz nań uwagi. Czasem robi na przekór, bo chce być zauważone. Bywa, że robi coś, czego nie powinno (np. gasi światło w łazience, w której kąpie się tata), żeby sprowokować nas do zabawy („Jeśli tata wyjdzie z wanny i zacznie mnie gonić, będzie fajnie”.) Dziecko nie słucha, bo nie wie, o co nam chodzi Zdania w rodzaju: „Masz być grzeczny” , „Nie rozrabiaj u babci” czy „Posprzątaj pokój” tylko dla nas, dorosłych, są oczywiste. Dla małego dziecka niekoniecznie („Przecież ja jestem grzeczny, tylko sprawdzam, jaki dźwięk powstanie, gdy uderzę wieszakiem w kaloryfer!”). Czasem dziecko nie rozumie dlatego, że zamiast powiedzieć konkretnie, o co ci chodzi („Pozbieraj klocki do pudełka”), zalewasz je potokiem słów albo denerwujesz się. Polecamy: Grzeczne czy przebojowe? Wywiad z Dorotą Zawadzką. Dziecko nie słucha, bo jest czymś pochłonięte Zajęty zabawą malec może cię nie dosłyszeć. Jest tak pochłonięty lepieniem płaszczki z plasteliny albo karmieniem pluszowej foki, że nic do niego nie dociera. „Zawiesić się” może także wówczas, gdy jest zamyślony albo czemuś się przygląda. Dorosłym przecież także to się zdarza. Dziecko nie słucha, bo potrzebuje czasu My, rodzice, uważamy często, że każde nasze polecenie powinno zostać wykonane już, teraz, natychmiast. A małe dziecko potrzebuje nieraz dłuższej chwili, żeby „zaskoczyć” i odpowiednio zareagować. Dziecko nie słucha, bo nie jest w stanie wykonać naszego polecenia Niektóre zadania po prostu przekraczają możliwości małego dziecka. Gdy się ma mnóstwo energii i ciekawości świata, naprawdę nie da się przez dłuższy czas usiedzieć grzecznie w miejscu ani wrócić ze spaceru w idealnie czystym ubranku! Dziecko nie słucha, bo ... nie słyszy Czasem problem jest natury medycznej. Jeśli smyk chorował na zapalenie ucha, ma powtarzające się katary, śpi z otwartą buzią, siada blisko telewizora, trzeba koniecznie zabrać go do laryngologa. Beata Turska Konsultacja: Beata Płażewska, psycholog dziecięcy Przeczytaj także: 12 tricków, które ułatwiają życie rodzicom Dziecko niesłuchające poleceń, to dziś częsta sytuacja. Taki pytanie często pojawią się w mailach od rodziców. Dziecko nie słucha, nie wykonuje poleceń i nie robi sobie nic z tego, co mówi do niego rodzic. Dziś po części wyjaśnię dlaczego. Jeśli masz taką sytuację, to tak naprawdę poszło coś nie tak ze strony rodzica, który nie właściwie dał komunikat, tym samy nie dając szansy by dziecko zrozumiało słowa wypowiadane przez dorosłego. Dziś omówię dialog miedzy dzieckiem a rodzicem, który bezpośrednio wpływa na rozmowę. Nie jest prawdą, że dziecko zawsze powinno słuchać niezależnie jak się do niego mówi, kiedy itd. Podobnie jak dorosły dziecko również potrzebuje kilku dodatkowych bodźców, by zrozumieć, co się do niego mówi. Dziecko skupia swoją uwagę na różnych rzeczach w ciągu dnia. I jeśli dajesz polecenie to potrzebujesz jeszcze jego uwagi, która często skierowana jest zupełnie gdzieś indziej. I nie tylko uwagi. O czym mowa? Kontakt wzrokowy Nie zawsze jest o niego łatwo jak wszystko dzieje się szybko, dziecko biega i jest pełne energii. Patrzenie dziecku w oczy pozwala mu skupić się na tym, co do niego mówisz. Jego uwaga jest skoncentrowana tylko na Tobie a nie na czymś innym. Jak np. dziecko sobie chodzi po mieszkaniu a Ty mówisz do jego pleców to ono po prostu Cie nie usłyszy, tak jak Ty byś nie usłyszał/ła tego co ktoś mówi do Twoich pleców. Dziecko ma tak samo. Każdy z nas, dziecko również najlepiej koncentruję się na tym, na co akurat patrzy. Patrząc w oczy dziecku, lepszy efekt uzyskasz kucając przy nim. Tym samym rozmawiasz jak równy z równym. Część rodziców stoi nad dzieckiem, gdy coś mówi do niego. Z perspektywy dziecka stoi nad nim ponad dwa razy większy olbrzym i coś mu karze. To musi wywołać strach. Nie zawsze jest możliwość by kucnąć, jednak da Ci to lepszy efekt w rozmowie z dzieckiem. A gdy masz możliwość stać pół metra od dziecka i tym samym stać nad nim to na pewno możesz też przy nim kucnąć a zupełnie zmieni jakość rozmowy. Monolog w rozmowie Tego typu błąd rodzice popełniają, dając dziecku polecenie a jako uzasadnienie mówią: bo tak, bo ja tak chce, masz tak zrobić i już. Taki argument to dla dziecka żadne uzasadnienie, dlaczego ma robić coś, co rodzic każe. Rodzice często nie uznają czegoś takiego jak dyskusja z dzieckiem. Ich wielkie rodzicielskie ego nie pozwala na to, by ono mogło coś w takiej sprawie powiedzieć. Ma to zrobić i już. To jest błąd. Teraz dziecko jest dzieckiem, ale kiedyś będzie dorosłe i będzie się wymagało od niego samodzielnego myślenia. A takie argumentowanie przez rodzica tego, co ma zrobić, pozwala mu zrozumieć, że to, co robi ma sens. Dzięki temu będzie unikało robienia czegoś bez sensu. Przykład: Rodzic woła dziecko: chodź do mnie -a po co? -bo ja tak chce!! Tutaj nie ma żadnego argumentu. A gdyby zamienić, bo ja tak chce, na bo chce Ci coś powiedzieć, czy nie brzmi to inaczej? Dziecko dokładnie wie, po co idzie do rodzica i czego może się spodziewać. Taki prosty argument daję już zupełnie inny efekt w komunikacji. Argumenty są zawsze logiczne. Więc dziecko wie, że powodem, dla którego coś ma robić, nie jest zły dzień rodzica, który pod wpływem emocji kazał coś zrobić. Podczas gdy normalnie nie kazałby tego zrobić, jak by dany dzień nie okazał się gorszym. Dlatego zawsze dawaj argument. Ton głosu Na to najtrudniej zwrócić uwagę z perspektywy samego siebie. Każdy jest przyzwyczajony do swojego tonu głosu. Jeden mówi głośniej, ktoś inny ciszej. Jeden ma niższy głos, inny wyższy. Jest wiele ćwiczeń na kształtowanie tonu głosu. Tutaj nie ma miejsca, by je opisać. Jeśli dasz polecenie dziecku a w Twoim tonie będzie złość, to nie zadziała to tak jak tego chcesz. Jeśli ton głosu będzie traki jak przy pytaniu, to również nie będzie efektu. Najlepiej wybrać pośredni ton, który będzie oznajmujący. Tak by w Twoim głosie nie było ani pytania, ani złości, ani też zdziwienia. Ćwiczenie przed lustrem jest bardzo pomocne  Pomaga lepiej opanować ton głosu. Zauważyłem, że wielu rodziców pochyla się jak mówi do dziecka. Stojąc pół metra od dziecka i jeszcze się nad nim pochylając efekt będzie zupełnie odwrotny. Kucając przy dziecku (tak jak pisałem wcześniej) pamiętaj o tym, by się nie pochylać. Jeśli będziesz miał/ła wyprostowaną postawę, to również wpłynie to pozytywnie na Twój ton głosu. Może wydać się to Tobie dziwne, że wyprostowane lub pochylone plecy wpłyną pozytywnie lub negatywnie na Twój ton głosu. Ja jednak nie chce byś wierzył/ła mi na słowo. Po prostu wypróbuj to i zobacz, co się zmieni. Czekam na wiadomość od Ciebie. Pozdrawiam i do usłyszenia Marcin Raszka Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do moich bezpłatnych poradników. Kliknij tu aby przeczytać Powtarzam jej po raz kolejny. Proszę po raz kolejny. Po raz kolejny moje prośby i ostrzeżenia wlatują jednym uchem, a wylatują drugim. To szalenie frustrujące. Oczekujemy bowiem, że nasze dzieci będą nas słuchać i wykonywać polecenia. Od razu. Bo niby czemu nie? W końcu dziecko to mały dorosły. Ma taki sam mózg i myśli tak samo. Tylko trochę wolniej. Ale spokojnie – trochę konsekwencji, trochę gadania i zacznie w końcu robić co mu każemy. A gdybym Wam powiedziała, że dzieci wcale nie myślą jak mini-dorośli? Wyobraźcie sobie doświadczenie w którym udział biorą dzieci 8- i 3,5-letnie [1]. Dzieciaki spędzane są do laboratorium gdzie mają zagrać w grę komputerową, która ma dwóch bohaterów: Blue z bajki Śladami Blue i SpongeBoba. Dzieci są informowane, że SpongeBob lubi arbuza, a Blue nie lubi zabawki-sprężynki. Zaczyna się eksperyment. Dziecko siada przed ekranem komputera na którym wyświetla się plansza z jednym z bohaterów, a chwilę po niej kolejna na której jest jeden z wymienionych wyżej przedmiotów i dodatkowo dwie buźki – jedna uśmiechnięta, druga smutna. Zasady są banalne. Dzieci mają nacisnąć uśmiechniętą buźkę jeżeli na ekranie wyświetli się plansza ze SpongBobem, a zaraz po niej plansza z arbuzem (którego jak wiemy SpongeBob uwielbia). Jeżeli wyświetli się sekwencja: Blue-sprężynka, SpongeBob-sprężynka albo Blue-arbuz mają nacisnąć smutną buźkę. Proste? Proste! Ale tylko dla dzieci 8-letnich. Specjalna aparatura monitorująca dzieci w trakcie grania pokazała bowiem, że pojawienie się na ekranie arbuza było dla dzieci 3-letnich równoznaczne ze spowolnieniem czasu reakcji i dużym wysiłkiem intelektualnym. Wiedziały bowiem, że arbuz może oznaczać, że trzeba nacisnąć uśmiechniętą buźkę, ale nie były tego pewne bo musiały myślami wrócić do postaci, którą widziały ledwie sekundę temu. Dzieci 8-letnie myślały inaczej – już samo pojawienie się na ekranie SpongeBoba alarmowało ich umysł myślą: „oho SpongeBob – muszę być czujny bo jak będzie arbuz to dajemy uśmiech”. Innymi słowy 3-latek (a co dopiero młodszy berbeć) myśli inaczej niż dorośli zakładają – nie wybiega on bowiem myślami w przyszłość, ale też nie jest w pełni osadzony w teraźniejszości. Zamiast tego w razie potrzeby przywołuje przeszłość. Dobra, wiem to brzmi tak wzniośle, że nie do końca rozumiecie jakie to ma przełożenie na codzienne życie rodzica? Ano takie, że jak twierdzą sami autorzy badania – oczekiwanie od 3,5-latka dziecka, że zrobi coś co wymaga od niego przygotowania czy przewidywania na przyszłość raczej nie będzie efektywne. I to niezależnie od tego ile razy mu to będziemy powtarzać. Bardziej życiowy przykład? Proszę bardzo. Zima nadchodzi. Czapki na głowy naszych pociech trzeba będzie nałożyć. Ile razy staliście bezradnie pod drzwiami powtarzając maluchowi jak katarynka, że ma ubrać czapkę bo na dworze mróz i bez czapki nie wyjdziecie? Wściekacie się bo przecież z dobroci serca mówicie mu, że zaraz będzie zimno więc oczekujecie, że pomyśli no dobra matka mówi, że jest ziąb to przywdzieję tę czapę teraz i na dworze będzie mi ciepło. Niestety badania pokazują, że małe dziecko tak nie myśli. Koduje co prawda to co mu mówicie, ale w tej chwili jest mu przecież ciepło. Jak wyjdzie na dwór i zmarzną mu uszy to przypomni sobie „aa matka mówiła, że jak jest zimno to czapka pomaga – daj tę czapę matko!”. Można w zasadzie pokusić się o uproszczenie wniosków do – dziecko uczy się przez doświadczenie. Odkrywcze, czyż nie? Nie zmienia to faktu, że wynik taki otwiera oczy i ułatwia życie rodzica. Bo po pierwsze – mamy świadomość, że nawet kiedy wydaje się, że wydawanie dziecku poleceń jest jak rzucanie grochem o ścianę – to teraz wiemy, że wcale tak nie jest. Dziecko nas słucha i choć nie zawsze reaguje od razu to jednak zawsze chomikuje sobie to co mówimy w swojej mózgowej spiżarni w szufladzie „do wykorzystania na przyszłość”. Po drugie mamy dowód, że czasem zamiast uparcie stać na straży swej rodzicielskiej konsekwencji i autorytetu, warto zwyczajnie… ustąpić. Przecież jak maluch wyjdzie na chwilę bez tej czapki to nie padnie na progu trupem z zimna. A my przy okazji oszczędzimy nie tylko swoje struny głosowe, ale i czas, który normalnie poświęcilibyśmy na spieranie się z kilkulatkiem pod drzwiami. Małe dzieci myślą bowiem inaczej niż my. Nie warto zatem dziecku truć nad uchem i pińset razy powtarzać to samo polecenie. Zwłaszcza, że takie powtarzanie męczy nie tylko dziecko ale i rodzica, który często sfrustrowany podsumowuje swe dotychczasowe ględzenie tekstem: „no ile jeszcze razy mam Ci powtarzać”. To niebezpieczne bo dzieci myślą co prawda inaczej, ale też myślą logicznie i jeszcze Wam gotowe odpowiedzieć: „Jeszcze 3 razy mamo” I zostaniecie z rozdziawioną paszczą. Jak ja parę tygodni temu. Zdjęcie dzięki uprzejmości i talentowi Happy Photos. Może Cię także zainteresować: 1. Windows nie był pierwszy. Błędy w systemie operacyjnym małych dzieci. 2. Miliard w rozumie – matka wie najlepiej. Matthew marzył o tym, aby w przyszłości zostać kosmonautą. Niestety, chłopiec zmarł nagle w wieku 11 lat. Zrozpaczeni rodzice chcą teraz spełnić jego marzenie. Matthew zmarł nagle, rodzice chcą spełnić teraz jego marzenie (GoFundMe) 1. Chcą wysłać prochy syna w kosmos Matthew Gallagher był szczęśliwym dzieckiem. W wieku 5 lat opowiedział rodzicom, że jak dorośnie, chce zostać astronautą. Rodzice robili wiele, aby pielęgnować w nim tę pasję. Odwiedzali z nim muzea związane z podróżami w kosmos i urządzili jego pokój w stylu kosmicznym. Wszystko legło w gruzach, kiedy w połowie maja chłopiec nagle zmarł. Mama odnalazła nieprzytomnego 11-latka w pokoju. Rodzice chcą teraz spełnić jego marzenie. Okazało się, że jest firma, która wysyła prochy zmarłych w kosmos. Gallagherowie od razu wiedzieli, że muszą to zrobić, aby w ten sposób upamiętnić swoje dziecko. 2. "O tym zawsze marzył" "Po prostu wiem, że uśmiechnąłby się od ucha do ucha i ten uśmiech nigdy nie zszedłby z jego twarzy. W końcu zrobiłby coś, o czym zawsze marzył" - mówi mama. 11-latek marzył, by zostać astronautą (Facebook) To jednak kosztowna sprawa. Rodzice postanowili więc szukać pomocy u życzliwych ludzi. W internecie utworzyli zbiórkę pieniędzy. Potrzebują 14 tys. dolarów i większosć tej kwoty już zebrali. Urna z prochami 11-latka ma trafić na księżyc. Jeżeli nic się nie skomplikuje, to ten plan uda się zrealizować w 2023 roku. Rodzice chcą pamiętać o synu za każdym razem, gdy nocą będą spoglądać na księżyc. Robert Czykiel, dziennikarz Wirtualnej Polski Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez Rekomendowane przez naszych ekspertów polecamy Bo nie stawiamy się na miejscu jest złotemArgentum et silentium est aureum oratio to mądra sentencja, jak to w łacinie. Błędnie, niestety, przekazywana jest dziecku. Wpajanie mu, że „milczenie jest złotem” w standardowym wydaniu uczy je bierności. Równie dobrze możesz powiedzieć, że lepiej postrzegane jest bycie cicho niż zwracanie uwagi czy wypowiadanie swojego zdania. Twój święty spokój nie kanonizuje tych często biernych rodziców: ja się nie wychylam, nie wypowiadam, mnie to nie obchodzi. Źli są tamci. Kiedy dziecko patrzy na taką postawę anty wobec świata, z czasem, kiedy przekona się, że świat w niektórych kwestiach ma rację w przeciwieństwie do „rodziców anty”, od kogo się odwróci? Kogo będzie słuchać? Czasami mowa-srebro jest bardziej cenna niż grzecznyRównie dobrze możesz powiedzieć dziecku, które wstało z łóżka – połóż się spać. Przynajmniej u nas – niemożliwe. Bądź grzeczna, bo zaraz przyjdzie Didas – tak mówiono mojej siostrze. Działało do czasu. Potem Didasica i Didasiątko też nie skutkowały. Cała rodzina Didasów, kimkolwiek byli, zeszli z warty. Straszenie dziecka to nie jest wyjście, a często łączy się z naszym pojmowaniem mówienia „bądź grzeczny”. Nie wyjaśniamy dziecku, co znaczy w naszym pojęciu „bądź grzeczny”. Chętnie jednak tak mówimy, kwitując ostatecznie zachowanie dziecka: jesteś niegrzeczny. Naprawdę, więcej pożytku przyniesie dziecku i tobie powiedzenie: „nie szarp brata”, „nie maluj ściany, masz tu do tego kartkę”, „jedz widelcem, a nie rzucasz jedzeniem po ścianie”. Dziecko nie wie, że twoje „bądź grzeczny” to synonim spokojnieKojarzy mi się szczególnie z kościołem, jako miejscem. Musztrowanie dziecka w kościele to niemal norma. Poruszenie dziecka było zbyt energiczne, a przejście między ławkami często wzbudza krwiożercze spojrzenia. Milczenie jest głuche, bo nikt w kościele w czasie mszy św. nie powie głośno, że tak nie można. Wyrok już zapadł: łobuz. Łobuziak. Niegrzeczne dziecko. Ława przysięgłych bacznie przygląda się każdemu ruchowi, skinieniu. Mało w nas zrozumienia, że małemu człowiekowi trudno jest wysiedzieć godzinę bez ruchu, bez słowa, bez żadnego że dziecko przejdzie po kościele, złapie św. Józefa na nogę, popatrzy mu w oczy, świętego raczej nie złości. Nas jednak w środku coś mierzi, bo to nie tak „jak trzeba”. Bo modlić się trzeba inaczej, figurki nie można dotykać, a różańca spokojnie.– Byłaś dziś w kościele? – pytam dziewczynkę.– Yhmm – odpowiada.– O, to fajnie.– Nie. Bardzo się tam nudzę. Muszę stać i patrzeć. A ja lubię się nie robi…bo my, mądrzy i wszystkowiedzący dorośli robimy to inaczej. Ty, dziecko, robisz to źle. Nie puka się zabawką w ścianę! Nie zakłada się wiaderka na głowę! Ty, dziecko, patrz, słuchaj, naśladuj. Myślenie, wymyślanie zostaw nam, mądrzejszym. Wcześniej pisałam, że „nie ma lepszych sposobów na uczenie kreatywności niż umożliwienie dziecku próbowania różnych zastosowań. Każdy może mieć kreatywne dziecko”. Podałam nawet przepis na kreatywne dziecko: Maluszku, próbuj i rób właśnie tak, choć dla mnie to niepojęte. Może akurat coś odkryjesz. Ja zaś odkryję to razem z sięNie będziemy oglądać bajki, bo telewizor się popsuł. Nie ma zabawki, bo się popsuła. Nie ma lepszego sposobu na nauczenie dziecka najgorszej plagi społeczeństw – kłamstwa. Podajesz je po prostu w formie ukrytej. Po pewnym czasie dziecko odkryje, że „popsuty” telewizor to inna nazwa „nie oglądamy”, „popsuta” zabawka to inna nazwa „nie chce mi się z tobą bawić”. Za kilkanaście lat czeka cię:– Paliłaś!– Nie. Nasiąknęłam dymem.– Czuję wyraźnie zapach papierosa z buzi!– Bo przecież oddychałam dymem, który był stawiamy na siebie dziecku, więc ono będzie czytało samoCzytanie dziecku to zaiste piękna praktyka. Myślę jednak, że niewystarczająca. Dzieci nie czytają książek, bo nie widzą kultury czytania wokół nich. Nie widzą zamiłowania oraz samego czytania przez dorosłych. Myślisz może, że przecież czytasz książki… Zastanów się teraz, kiedy to robisz. Parzysz herbatę, wyciągasz ciepły koc. Zerkasz na zegarek, masz kilka chwil dla siebie – dziecko zasnęło. Odpoczywasz. Czytasz. Ten, który naśladuje, nie będzie mógł wziąć przykładu, bo nie widzi tego, co mógłby naśladować. Czytanie przy dziecku jest trudne. Warto jednak pokazywać mu swoje książki, opowiadać o historiach, które sami przeczytaliśmy. Dziecku trzeba pokazać, że: „Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła” (W. Szymborska).7Nie bądź jak baba – do chłopcaPrzyznam, że kiedy to słyszę, to jako babie chce mi się płakać. Bo chłopcu odmawia się wielkiego świata uczuć. Rozumiem – męskie, dzikie serca, jednak małemu chłopcu trzeba czułości, przytulenia, płaczu – bo to przede wszystkim i ryby głosu nie mająŚrodek pokoju. Ono stoi spokojnie. Z oczami pełnymi łez. Słucha o sobie słów, które bolą. Bić można także słowami. Słowa mogą boleć i małego, i dużego.– Ale ja…– Teraz ja mówię. Dzieci i ryby głosu nie mają, zapamięta. Nie powie ci o swoich marzeniach, lękach, problemach. Emocjonalnie będzie nie mają uczuć. Dzieci mają uczucia. Brak głosu krzywdzi tylko jedno stworzenie – dziecko. Jesteśmy na tyle zadufani w sobie jako ludzie, jako rodzice, że wysłuchanie słów kogoś mniejszego – statusem społecznym, wiekiem, wykształceniem – jest dla nas nie do pomyślenia. Słuchanie dziecka to hańba, bo to ono ma słuchać. Zwłaszcza kiedy zwraca nam uwagę, że może robimy coś wypłaciłeś mi się jeszcze za mlekoRodzice mają różne sposoby na uczenie wdzięczności. W plebiscycie tych najgorszych ten powyższy powinien zająć pierwsze miejsce. Pokazywanie dziecku naszego trudu, miłości i wysiłku w formie długu jest nadużyciem. Rodzi w dziecku napięcie i poczucie, że musi na wszystko zasłużyć. Na wszystko zapracować. Zapłacić. Wchodzenie w dorosłość jest dla takiego dziecka uwolnieniem się od poczucia winy za swoje życie na kredyt i kończy się małym kontaktem z rodzicami lub jego brakiem. Kocha się za darmo. Miłość za miłość i wdzięczność przyjdzie. Banał, a moich czasów„Za moich czasów” jest na końcu, bo niesie pewną nostalgię przeszłości, a zarazem jest najzabawniejsze. Niemal każdy z moich znajomych mówi, że słyszał to od rodziców. „Kiedyś to były czasy, a teraz…”. „Za moich czasów to było nie do pomyślenia”. „Ja kiedyś to musiałem…”. Gubimy się w nowych czasach i to nasza odpowiedź. Tu jednak nie jestem tak rygorystyczna. Ten słowny motyw rodzicielski często irytuje – zawłaszcza jak jest nadużywany i służy wyłącznie jako wstęp do krytyki postępowania dzieci czy nastolatków, ale także łączy pokolenia – bo może stać się zapierającą dech w piersiach opowieścią ma jednej utartej drogi wychowywania. Nie ma jednej drogi postępowania. Ważne, by na każdej z obranych dróg zastanowić się, co czuje ktoś obok. Jak nasza droga wpływa i kształtuje drogi nowych, małych jeszcze ludzi.

10 latek nie słucha rodziców